Motywem przewodnim seansu był stół.
Oboje potrzebowaliśmy długiego, konkretnego seansu...
Zaczęło się od nałożenia kolczatki (kolcami od ciała), oraz smyczy. Mistrz poczekał, aż dokończę zaczętą sprawę, jednak naciągnął smyczkę na tyle, że lekko mnie podduszał. Wstał, ja również, zaciągnął mnie do łazienki. W trakcie jednak wyszło, że nie zrobiłam jeszcze jednej rzeczy i odesłał mnie do jej wykonania (dostałam za to karę, że musieliśmy przerwać przeze mnie). Więc dokończyłam, a czas pozostały na oczekiwanie aż On skończy, spędziłam czekając w pozycji pod lustrem.
Przyszedł, rozsiadł się naprzeciwko stołu, nakazał zrobić pokaz zachęcający Go. Więc poudawałam nieco kotkę, ocierając się o nogi stołu, wyślizgując się, wypinając się, zachęcając do skorzystania. Weszłam na stół, rozsiadłam się przed Nim, zaczęłam zabawę swoją cipką, oraz tyłkiem - do cipki ładując coraz więcej palców. W pewnym momencie mi przerwał, nakazując włożyć korek na Jego oczach. Tą puchatą kuleczkę... Poszłam po żel, po ten korek, wsunęłam go gładko w siebie pod Jego okiem.
On wstał, przerzucił mnie przez stół, uderzył ręką parę razy w pośladki, potem sięgnął po głaskacza. Padło tyle razy, że zaczęły mi łzy kapać z oczu, więc zmniejszył siłę, dokończył i dał mi chwilę przerwy zanim sięgnął po trzepak. Kiedy skończył, zaprowadził mnie pod lustro, pokazać mi siebie samą... Zapłakaną, z wypiekami na twarzy, kazał zarzucić sobie ręce na szyję - stojąc do Niego tyłem, musiałam się wyciagnąć, żeby sięgnąć... A później wytrzymać tyle, ile mówi, mimo ogromnego dyskomfortu fizycznego. Kolejne ciepło, które rozeszło się po ciele kiedy wszedł ... Pokołysał się przez chwilę i nakazał położyć się na stole na plecach. Stół jest dość mały, więc głowa mi nieco spadła w dół - na idealną wysokość Jego penisa, którego teraz wepchnął mi po same jądra.
Głębokie gardło w tym ułożeniu jest niesamowite, zapewne nie tylko dla mężczyzny. Podniecałam się, On znowu wchodził powoli, dając mi czas na złapanie oddechu. Bawił się moją cipką, kiedy ja zaczynałam Go pochłaniać coraz głębiej i głębiej... Aż znowu wszedł we mnie, trzymając mnie za sutki. Wyjął korek, wszedł, kazał dojść.... Więc doszłam.
Na tyle się rozluźniłam, że po kolejnej sesji z rżnięciem, zwyczajnie się spuściłam na Niego, na stół, na podłogę. Zmusił mnie do stania w tej kałuży jeszcze przez jakiś czas, dopóki nie zmieniliśmy pozycji. Więc znów wylądowałam na plecach, z szklanym dildkiem w cipce, oraz Jego penisem w tyłku i nakazem dojścia kolejny raz. Po tym miałam chwilę przerwy.
Jak wróciłam do pokoju, to stół stał idealnie naprzeciw lustra a wanda była wpięta do kontaktu... Kazał położyć się na plecach na stole, niczym lekarz, podszedł z boku jak do pacjenta, uruchamiając wibracje na najwyższe obroty. Nie miałam szans, doszłam głośno, gwałtownie, On wyrwał mi ten orgazm z ciała, przedłużając go. Szybko zmusił do dojścia po raz drugi, choć sądziłam że nie miałam siły. Nie ja o tym decydowałam. Poddałam się.
Jakimś cudem wykonałam polecenie zejścia ze stołu, położenia się na łóżku. Zarejestrowałam, że mówi do mnie, że wie że już mam dość, ale jeszcze trochę, że teraz może robić co chce (jakby cały ten czas tego nie robił), uruchamiając wandę po raz trzeci.
Wypadłam z toru. Zacisnęłam się tak mocno podczas orgazmu, że zabolał mnie mózg i ciało. Bezwiednie chwyciłam swoją szczękę dłońmi bo czułam, że albo mi się na wieki zaciśnie, albo opadnie. Pojawiła się zielona plamka, która znikła, jak wstałam ok 10 minut później. Łzy w sumie same pociekły, miałam wrażenie, że patrzę na tą scenę z boku i jest w cholerę dziwna. On... Również odleciał. Spiął się, żeby utrzymać się na tej fali, niestety przegrał z moimi mięśniami. ja sama z nimi przegrałam. Czułam jak coś ze mnie cieknie, jak On cieknie, jak bije od Niego żar. Miliony myśli między nami. Nieład dookoła. Kałuża na podłodze. On, roztopiony. Ja zmarznięta, wypompowana z sił. Jaskrawe światło. Ból miednicy i ramion.
Jak już się otrząsnęłam, to Mistrz "przytulił" mnie twarzą do tego, co zostawiłam na podłodze. Idealne upodlenie na sam koniec.