sobota, 7 kwietnia 2018

w ciemności

W zasadzie ktoś ostatnio zapytał mnie, czy dałabym radę wytrzymać paręnaście godzin w opasce. Po ciemku, po omacku, zdając się na Pana. Pewnie byłabym, gdyby taka była Jego wola, natomiast już po zdjęciu opaski trzebaby było uważać na światło, żeby stopniowo wychodzić z mroku.
Ale Pan podłapał temat opaski na oczy i zaplanował seans na wieczór-nie mogłam się jednak dowiedzieć, na co się naszykować... I niepewność mi towarzyszyła do momentu, w którym się uspokoiłam-czyli już podczas. Później było trochę strachu-ale o tym za chwilę.

Przede wszystkim trochę mnie przygotował. Jajeczko parę godzin, połączone z pończoszkami, brakiem bielizny podczas spaceru po mieście... Mam duży biust i miałam wrażenie że wszyscy widzą jak lata, do tego co przystanęłam to czułam wibracje. Dobrze, że Pan pozwolił na spodnie-i w sumie tylko dlatego że wiało, a jeszcze nie ma za ciepło. 

Przed natomiast, kazał mi klęknąć, dowiązał stopy przy dłoniach z tyłu, nałożył opaskę, knebel.. 
Ciemność... Już chwila wystarczy, żeby wyostrzyły się zmysły. Słyszałam szuranie streczu i w do samego końca byłam przekonana o mumifikacji.Związał ręce, nogi do łóżka, kazał odprężyć i zdać na to, co odczuwam. Tylko i wyłącznie. Żadnych innych bodźców z zewnątrz. I to był moment w którym się uspokoiłam, kiedy usłyszałam zapalniczkę, napięłam się jednak, kiedy pierwszy tealight postawił na ręce. I kolejne, i kolejne, plus świece w szkle przy paszkach i cipce. Gra z ogniem-mój najmniejszy ruch strąci jedną świecę, za nią kolejne. Metal nagrzewał się coraz bardziej, coraz więcej punktów zaczęło piec.. Ale wszystko do zniesienia. Jeśli któraś świeczka się wytopiła-wylewał ją na mnie (przypominam, brak jakiegokolwiek ruchu), co oznaczało napięcie mięśni do granic. Każda kolejno wylana porcja wosku przyjemnie rozgrzewała. Od razu wyczułam która jest 'zwykła' a która z wosku pszczelego-te drugie bardziej piekły ;)
Czułam też jak chodzi wokół, sprawdza, ogląda-czułam się dosłownie macana Jego wzrokiem, oddechem... Słyszałam jak robi zdjęcia, czułam się jak eksponat na wystawie. 
Całe piersi w wosku, częściowo brzuch, uda i cipka cała zalana. Na sam koniec zostawił te w szkle-najwięcej ciepła... Coś wspaniałego. Przyjemnie gryząco-piekące podrygi, coraz intensywniejsze w odczuciu i to wszystko dla Niego. Spektakl dla jednego widza.

Drugą częścią było czyszczenie wosku-odsklepianie go od ciała nożykiem. Zrobił mi przy tym parę szramek-ale jest to dla mnie zaskakująco podniecające. Dowód czegoś, co się wydarzyło..

Zdjął mi opaskę dopiero w łazience; około 1.5 h ciemności i już oko musiało chwilę dłuższą się przyzwyczaić do światła... Ale samodzielnie musiałam się ogarnąć z resztek grubym i natłuszczającym peelingiem (chyba najlepszy sposób na wosk).
Jak zobaczyłam to pobojowisko.... Łóżko owinięte streczem tak, że można go było zwinąć bez żalu. Resztki wosku z podłogi odkurzyliśmy, ślady pozmywaliśmy. W 15 minut było w stanie pierwotnym.

Taka intensywna sesja. Bardzo wiele odczuć w bardzo krótkim czasie. 
Dostałam już po zadanie do wykonania-walka z akceptacją samej siebie, dwa ze zdjęć pokazane publicznie. Wykonałam... I pojawiło się odczucie, które było dziwne. Ale przyjemne. 
Coś nowego.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz