Pan użył mnie w trochę mocniejszy sposób jak dotychczas.
Wieczorem kazał iść do wanny, klęknąć i przyjąć określoną pozę, poczekać aż wróci. Więc klęczałam i czekałam, trochę się niecierpliwiąc, bo w wannie zawsze jest niewygodnie. Wrócił, stanął nade mną; strużki moczu powoli sobie ściekały, a ja jak zawsze podniecałam się tym. W pewnym momencie poczułam splunięcie. Drugie i kolejne, w międzyczasie w moich ustach wylądował penis i zostałam zmuszona do obsługi oralnej.
O ile jestem przyzwyczajona do siłowego orala, czy pissingu, o tyle po pierwsze-miałam świadomość że Pan jest po całym dniu. Nieumyty. Po drugie plucie było czymś nowym, bardzo poniżającym.... I podniecającym. Przez to tym bardziej krępujące, że dosłownie czułam, jak leje się z mojej cipki.
Więc robiąc Mu dobrze ustami, miałam świadomość tego, że to ja Go czyszczę, spadały na mnie kolejne splunięcia, które rozsmarowywał drugą dłonią po ciele, czułam zapach moczu. W pewnym momencie odchylił mnie i napluł mi w usta-nie spodziewałam się tego. Jak zaczął to rozsmarowywać na języku to myślałam, że zaraz mnie cofnie, wzdrygnęłam się. Kumulacja odczuć i zapachów w najgorszą możliwą stronę; On wie, że mam blokadę na tym polu, nie wycofał się jednak tylko dokończył rozsmarowywać, mówiąc-że w końcu jesteśmy w wannie i jak mam potrzebę, to żebym się nie krępowała.
Dobre sobie. Wiedział że jestem na swojej własnej granicy, specjalnie to zrobił.
Po drugim wzdrygu odpuścił drażnienie w ten sposób. Dokończył spuszczać się na mnie, rozsmarowując spermę na ciele. Ostatni wzdryg, kiedy dał mi do oblizania swoje palce...........
Ale dałam radę utrzymać ten wątły fason. Pochwalił mnie za to.
Oboje wiedzieliśmy, że spory kawałek temu sama o to prosiłam, więc kwestią czasu była realizacja. Ja taka brudna, wysmarowana, wręcz niegodna żeby patrzyć na Niego. Czułam się naprawdę nisko, ale..... Potrzebowałam tego.
Jak już dokładnie się oczyściłam pod prysznicem, to mogliśmy kontynuować. Za kark zaprowadził mnie przy łóżko, nakazał klęknąć i sam zasiadł na łóżku przy mnie. Narysował mi skrzydła na plecach. Ostrymi, świeżo przyciętymi paznokciami. Pokolorował tyłek-wręczył parę mocnych klapsów (wiele mi do czerwonych i piekących plam nie potrzeba....).
Nakazał wejść na łóżko, a sam wyciągnął wandę i podszedł do mnie ze stwierdzeniem, że kabla to ja nie lubię.
Nie lubię-nie znoszę-nie cierpię. Tępy i ścinający ból przy niewielkim użyciu Jego siły. Ale nie miał zamiaru mnie tym kablem smagać po ciele a zacisnąć go na szyi. Lekko spanikowałam, jak w moment straciłam czucie w nogach i rękach, a w głowie zakręciło, jakbym zeszła z karuzeli. Wiedziałam, że zemdleję w ciągu ułamka sekundy jak będzie liczył do 5, ale On doliczył do 3 po czym puścił. Chyba nigdy nie byliśmy tak blisko krawędzi jak wtedy. Lubię Mu oddawać władze w ten sposób-bo wiem, że On dokładnie mnie obserwuje i potrafi przerwać kiedy trzeba.
Orgazmy wandą były nieziemskie. Ale chyba On tym razem odleciał bardziej, co spełniło mnie całkowicie.
Kolejne doświadczenia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz