piątek, 9 marca 2018

spotkanie przed lustrem

Za to, co zrobiłam, Pan zapowiedział 40 uderzeń.
Psychicznie byłam na to gotowa, wiem co zrobiłam, szok, że Pan zadecydował tylko tyle.

Ale kara nie przychodzi i nie przychodzi (zwykle jest od razu), zaczęłam się lekko niepokoić. Ale nie dopytuję, może Mu się zapomniało (taa, jasne).

Wieczorem (o ustalonej godzinie) kazał się umyć i przyjść nago do pokoju.
Na środku stało złożone łózko, na nim mały stolik kawowy-moim zadaniem było przejść na drugą stronę (za część złożoną).
Przywiązał mi nogi w rozkroku na sznurku do nóg łózka, wygiął w pół a z przodu przywiązał ręce do stolika. Leżałam piersiami i brzuchem na poduszkach tych ozdobnych-przez co pociłam się bardziej jak zwykle (niebawełniane). Nie miałam zbytnio pola do ruchu, chyba że bardziej nogami się rozjechać.
Byłam idealnie naprzeciwko lustra-specjalnie, Pan wie, że muszę się za każdym razem przełamywać.. I skutecznie mi w tym pomagał, trzymając moją głowe prosto za włosy i zmuszając oczy, żeby ich nie zamykać.
Użył wandy żeby doprowadzić mnie do orgazmu po czym wymierzył 40 razów na ciało z pejcza. Bolało, no ale... miało.

Kiedy skończył, zapalił świeczkę i wszedł we mnie.

Świece z wosku pszczelego mają to do siebie, że:
- nie rozbryzgują tak bardzo
- ładnie pachną
- są naturalne
- wosk jest gęsty
- i przez to temperatura topnienia to ok 63 stopni.

Wiadomo, im bliżej ciała tym bardziej boli. A Pan trzymał tą świeczkę coraz niżej i niżej, posuwając mnie jednocześnie, żebym wiła się na Jego penisie od ciągle spadających strużek wosku. Bolało, bardzo. Ale bolało, jednocześnie sprawiając przyjemność, żeby przejść w jeszcze większy ból-i tak ciągle. Doszłam trzy razy, zanim ze mną skończył.

Co do usuwania wosku-mniej mnie boli, kiedy schodzi pod pejczem ;) Bo odrywanie kropelek ciągnęło mnie niesamowicie za włoski w bardzo nieprzyjemny sposób.

Zauważyłam też, że chyba zwiększył mi się próg bólu-albo jest to uzależnione po prostu od cyklu.

To nie była jakoś specjalnie długa sesja, ale Pan posiadł mnie w sposób, którego potrzebowałam, żeby stanąć do pionu. Chyba On sam również potrzebował tego w takiej formie... Pomimo, że było to zaległe z dnia, w którym było nieporozumienie.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz