Od dawna chodziło mi po głowie umycie podłóg całkowicie nago, na kolanach.
Zrealizowałam dzisiaj, spontanicznie. Po raz pierwszy, choć przecież wiele razy wykonywałam tę czynność zwyczajnie.
Rozebrałam się, naszykowałam wiaderko z wodą i szmatkę.
Powoli, dokładnie, podłoga w kolejnych pomieszczeniach, zaczęłam od tego, w którym był Pan.
Jego spojrzenie-właśnie tak chciałam, żeby na mnie patrzył. Tak uwielbiam, kiedy na mnie patrzy.
Czułam cały czas ten wzrok na sobie-i to wystarczyło, żebym się podnieciła.
Szybko dosyć do mnie podszedł, od tyłu.. Niestety skończyć musieliśmy w łazience, z racji tego, że na środku pokoju możemy szybko zostać nakryci.
Taka prosta, mała rzecz a cieszy.
Pan oczywiście miał uwagi korygujące, że przydałaby mi się 'obstawa z tyłu', pilnująca, czy dobrze wykonuję tę czynność, oraz ewentualny 'motywator' w postaci trzepaczki korygujący niedociągnięcia.
O tak, Panie, jestem bardzo za!
Mycie podłóg nago chciałabym powtarzać często, tak często że w sumie mogę to robić cały czas. Ograniczają mnie jednak dzieci. Pozostaje mi szukać pół do manewrów, poza zasięgiem wzroku.
Co ciekawe, moje fantazje dotyczą tylko mycia podłóg, nie mogę sobie na chwilę obecną przetworzyć w ten sposób żadnej innej czynności porządkowej.
Dobrze, że mój Pan dał mi wolną rękę w realizacji swoich 'marzeń'-oczywiście zanim zrealizuję daną rzecz, pytam o zdanie i pozwolenie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz