Obiecałam Anance, że subiektywnie odniosę się do jej wpisu ale komentarz wyszedł za długo..
Przede wszystkim, skoro założyłam wcześniej, że istnieją pseudodominujacy i na co zwracałabym uwagę w takich przypadkach-to również wystąpią uległe osoby, na które być może trzeba uważać. Tak zwana równowaga w przyrodzie, ale również druga strona tego medalu. I nie chodzi mi absolutnie o osoby niezdecydowane, nieświadome, lub lubiące takie praktyki, które są powszechnie uważane za skrajność-niewiedzę zawsze można nadrobić, dowiedzieć się, zawsze pytać; praktyki zaś, to sprawa indywidualna.
Pozwolę sobie na mały podział tak jak ostatnio.
Przede wszystkim manipulacja.
Uległa strona również może manipulować Dominującym na swoją własną korzyść, często ze stratą dla strony Dominującej. Można zgadywać, czy to wtedy faktycznie relacja Pan/uległa, bo wychodzi na to, że to uległa jest stroną dominującą. Ale analogicznie, Dominujący może się nagiąć pod wpływem. Dobrze, jeśli robi to świadomie i widzi w tym korzyści dla obu. Gorzej, jeśli nagina się i nagina a i tak ostatecznie zostaje porzucony i z niczym, bo okazało się, że to była tylko "zabawa". Oczywiście można podywagować, który Dom zgodzi się na wszystkie warunki uległej strony, kiedy to On powinien wyznaczać kierunek-zakładam jednak, że to kwestia wspólnych ustaleń.
Przede wszystkim "tylko zabawa".
Strony uległe podchodzące do Dominujących bez szacunku-i nie mówię tu o szacunku jak do Pana ale ogólnym szacunku jako do człowieka. Często uległa strona gra na wiele frontów do niczego nie świadomych (a zwłaszcza wzajemnej obecności) Dominujących. Bawi się ich zaangażowaniem, nierzadko uczuciami, porzuca bez słowa wyjaśnienia. Niepoważne traktowanie, raz jest obecna, raz jej nie ma. Jest jednak wtedy, kiedy to jej pasuje, nie lubi się dostosowywać, bo robi co chce.
Przede wszystkim robi co chce.
Istota relacji to zwykle wtedy abstrakcja, uległa strona robi to, co chce i ulega w sposób w jaki chce. Nie daje się podporządkować Dominującemu, bo nie. Myślę, że negowanie zakazów i poleceń jest na porządku dziennym, kłócenie się o niewykonanie czegoś bo nie również. Rozumiem sensowne powody niewykonania zadania/polecenia, ale takie stawianie się dla stawiania... Owszem, są osoby w typie urwisa. Ale tu urywa się istota uległości na rzecz nawet nie wiem czego. Zabawy? Gry?
Przede wszystkim kasa.
Dla pieniędzy zapewne wiele się da. Ale co innego inwestycja w uległą stronę z korzyścią dla obu stron, a co innego "cennik usług" uległej przed czy po sesji. Lub naciąganie na kasę. Wiem, są różne sytuacje, nie każdego puszcza wywalenie kilku stówek np na gorset (mnie na przykład nie puszcza). Ale nudzenie o pieniądze uważam za nie na miejscu. Owszem, można przecież poprosić Dominującego, żeby kupił to czy tamto. Ale typowe dojenie-nie. Jakkolwiek to nie nazywać, ciśnie się tylko jedno określenie.
Przede wszystkim matactwa.
Kręcenie i kłamstwo nigdy jeszcze nikomu na dobre nie wyszło-można by wysnuć teorię, że uległa strona która wymyśla wymówki nie jest w ogóle zainteresowana. Kłamiąc o tym że jest wolna-podczas gdy ma na przykład męża? Nie wiem, po co. Nie mam pojęcia, dlaczego nie może zachować się jak dojrzała osoba i prosto się określić: albo tak albo nie.
Przede wszystkim moda.
Są filmy czy książki, które części osób otworzyły oczy na to, co odczuwały-a nie potrafiły określić, zaczęły szukać i się spełniać. Są jednak takie, które po obejrzeniu (wybaczcie) "50 twarzy" myślą, że świat bdsm jest fajny i milusi a Dominujący zawsze leciutko paca po pupce i generalnie idzie na ustępstwa, da się Go łatwo zmienić, ma kasy jak lodu... Prawda bywa brutalna, życie szare i rzeczywiste, a pacnięcie po pupce-choćby i delikatne-czasem boli jak ja pierdolę.
Tą serię według mnie wpuszczono na rynek tylko po to, żeby trochę ruszyć popyt w niszy erotycznej. Nie mogę oprzeć się takiemu właśnie komercyjnemu wrażeniu. Ale co kto woli... Plus jest taki, że jest obecnie niesamowicie różnorodny (również cenowo) asortyment w różowych sklepach :)
Dobry Dominujący.
Tak jak wiele znanych mi osób uważam, że dobry Dominujący wyraźnie wyczuje na odległość z kim ma do czynienia-oraz wszelkie nieprawidłowości ze strony uległej i po prostu w to nie wdepnie. Są tacy, którzy walczą mimo to, z wielu przyczyn-ale jeśli uległa nie robi postępów, to relacja w pewnym momencie stanie w martwym punkcie. Tak ważna jest współpraca obu stron-jeśli tylko jedna strona się stara to znowu, martwy punkt.
Dobra relacja to naprawdę ciężka praca, obu stron, cały czas. Bo obie strony się rozwijają, dopasowują bardziej, znają swoje granice, ufają sobie wzajemnie, są ze sobą szczerzy na tyle, na ile powinni być ze sobą szczerzy. I odnajdują się w swoich własnych rolach.
Może kiedyś też nauczę się pisać tak składnie :)
OdpowiedzUsuńPozwoliłam sobie wkleić link pod moim bałaganem, żeby stał się on bardziej zrozumiały dla czytających mojego bloga :D :*
nie ma problemu :* a co do Twojego wpisu, podobał mi się, bo wyrzuciłaś to wszystko z głowy :)
UsuńBardzo dobry wpis... wiem jedno takich osób nie wykluczy się... są i będą. zostawiając trupy za sobą. A.
OdpowiedzUsuńto prawda. ale wiedza o tym, że są i mają charakterystyczne cechy bywa pomocna
UsuńKolejny dobry wpis, bardzo dobry nawet, rzetelny taki, uporządkowany, aż niewiarygodne, że kobieta go napisała w dodatku uległa ;-)
OdpowiedzUsuńSerio, na prawdę porządna robota!
Dziękuję :)
UsuńAle wszystko dzięki rozmowie z Ananką :)
I naukom Mistrza i Jego sposobie porządkowania informacji.