Pamiętam doskonale każą zabawkę, jaką kupiliśmy wspólnie.
Pamiętasz? Pierwszą rzecz jaką wspólnie kupiliśmy, pamiętam szczególnie, bo była to pierwsza nasza wizyta w sexshopie. Młodziki, ile mieliśmy wtedy lat? W dodatku nie wiedzieliśmy, że takie sklepy mają ofertę online.
Niebieski, prosty (dzisiaj już wiem, że analny) wibrator. Mam go do tej pory, chociaż ostatnio "wcięło" go gdzieś między rzeczy i nie mogę znaleźć... Ale znajdę-mam do niego sentyment, zwłaszcza że tyle lat intensywnie eksploatowany i dalej nie zawodzi.
Niebieski, prosty (dzisiaj już wiem, że analny) wibrator. Mam go do tej pory, chociaż ostatnio "wcięło" go gdzieś między rzeczy i nie mogę znaleźć... Ale znajdę-mam do niego sentyment, zwłaszcza że tyle lat intensywnie eksploatowany i dalej nie zawodzi.
Pamiętam pierwsze "testy", jak nie wiedzieliśmy w jaki sposób się nim dobrze obsługiwać. Ile przyjemnych tygodni nam zajęło ogarnięcie tej jednej prostej funkcji. Jak ostatecznie stwierdziliśmy, że najlepiej sprawdza się jako masażer łechtaczki-i wędzidełka, bo używaliśmy go wspólnie. Ile nagle stworzył możliwości, ile kasy poszło na baterie ;)
Następny dołączył dildos żelowy-również niebieski-pod kolor pierwszego, żeby była parka. Do zabaw w wodzie, bo mnóstwo czasu spędzaliśmy wtedy w wannie i pod prysznicem.
Późniejszy czas to był czas wielorazowych prezerwatyw-zabawne i często boląco drażniące raz większe, raz mniejsze wypustki. Dokładne czyszczenie i suszenie tego to był hardkor, ale warto było. Później testowaliśmy nakładki na penisa, mocno zainteresowani wydłużeniem stosunku seksualnego (jakby już wtedy stosunki 2-3 godzinne nie były wystarczająco męczące, zagadnienie seksu tantrycznego rozpalało jednak nasze zmysły).
Kolejny wibratorek, dla odmiany tzw ladyfinger z wypustkami-kupiłam go przy okazji szukania erotycznego prezentu dla koleżanki. Mały ale wariat, ideał na łechtaczce z tymi swoimi wypusteczkami, bardzo go lubiłeś.
Następny był zestaw na rocznicę, którym mnie zaskoczyłeś. Bo owszem, rozmawialiśmy na TEN temat... Ale... Ale.
Kajdanki, nibypejczyk, sznurek, zaciski na sutki, opaska na oczy. Smycz, obróżka. Knebelek. Kulki gejszy na sznurku. Porządny, choć nie typowo skórzany. Mimo to, niemal wszystko służy do tej pory... Niby zabawa, a zupełnie inny świat. Pamiętam pierwsze wypróbowanie, wykorzystałeś wszystko co przyszło tylko po to, żeby mnie w to "ubrać" i podziwiać. Nie widząc Cię, czułam miejsca, na których się zatrzymałeś, czułam jak krążyłeś, dotykałeś, poznawałeś.
Później po kolei sprawdzaliśmy dane elementy. Reakcje, konfiguracje. Co z czym, w jaki sposób.Wpadliśmy do błękitnego, przejrzystego oceanu możliwości i nie chcieliśmy z niego wychodzić.
Kolejny dołączył wibrator rotacyjny (te słynne filmowe obracające się w kółeczko żelowe penisy) lekki niewypał, jak dla mnie przerost formy nad treścią.... , korek analny (taki dla początkujących), żelowe koraliki analne (niewypał! niewypał! masakra!), parę pomniejszych rzeczy, które nie są warte wspomnienia. A później już z górki...
Klamerki drewniane, świeczki z wosku pszczelego. Strecz. Wanda (magicwand), kolejne kulki, wibrujące jajeczka, pierwszy szklany dildek i szklane analne korki. Trzepaczka. Hak, knebel rozwierający, kolejne sznurki. Elektrostymulator. Znowu szkiełka, ogonek. Kijki. Rzemienie. Znowu sznurki, aż w końcu gruba i porządna smycz, i kolczatka.
Na wish liście wisi obecnie parę cudów-ale nie wszystko naraz. Największa satysfakcja płynie z czasu, jaki poświęca się danemu przedmiotowi, by odkryć jego wszystkie możliwości. Obecna wspólna kolekcja pewnie jest imponująca, ale to jeszcze nie koniec.
Z sentymentem wspominam nasz wspólny pierwszy zakup mimo wszystko ;)
A wpis powstał również jako odpowiedź na częste pytanie z jakim się stykam-jaka zabawka najpierw. Gdybym miała się cofnąć w czasie-to dalej jako pierwszy nabyłabym wibrator. A jako drugie kulki gejszy i wibrujące jajeczko plus mały analny korek. Takie małe rzeczy, ale skutecznie urozmaicają i stwarzają naprawdę wiele kombinacji ich użycia.
Następny dołączył dildos żelowy-również niebieski-pod kolor pierwszego, żeby była parka. Do zabaw w wodzie, bo mnóstwo czasu spędzaliśmy wtedy w wannie i pod prysznicem.
Późniejszy czas to był czas wielorazowych prezerwatyw-zabawne i często boląco drażniące raz większe, raz mniejsze wypustki. Dokładne czyszczenie i suszenie tego to był hardkor, ale warto było. Później testowaliśmy nakładki na penisa, mocno zainteresowani wydłużeniem stosunku seksualnego (jakby już wtedy stosunki 2-3 godzinne nie były wystarczająco męczące, zagadnienie seksu tantrycznego rozpalało jednak nasze zmysły).
Kolejny wibratorek, dla odmiany tzw ladyfinger z wypustkami-kupiłam go przy okazji szukania erotycznego prezentu dla koleżanki. Mały ale wariat, ideał na łechtaczce z tymi swoimi wypusteczkami, bardzo go lubiłeś.
Następny był zestaw na rocznicę, którym mnie zaskoczyłeś. Bo owszem, rozmawialiśmy na TEN temat... Ale... Ale.
Kajdanki, nibypejczyk, sznurek, zaciski na sutki, opaska na oczy. Smycz, obróżka. Knebelek. Kulki gejszy na sznurku. Porządny, choć nie typowo skórzany. Mimo to, niemal wszystko służy do tej pory... Niby zabawa, a zupełnie inny świat. Pamiętam pierwsze wypróbowanie, wykorzystałeś wszystko co przyszło tylko po to, żeby mnie w to "ubrać" i podziwiać. Nie widząc Cię, czułam miejsca, na których się zatrzymałeś, czułam jak krążyłeś, dotykałeś, poznawałeś.
Później po kolei sprawdzaliśmy dane elementy. Reakcje, konfiguracje. Co z czym, w jaki sposób.Wpadliśmy do błękitnego, przejrzystego oceanu możliwości i nie chcieliśmy z niego wychodzić.
Kolejny dołączył wibrator rotacyjny (te słynne filmowe obracające się w kółeczko żelowe penisy) lekki niewypał, jak dla mnie przerost formy nad treścią.... , korek analny (taki dla początkujących), żelowe koraliki analne (niewypał! niewypał! masakra!), parę pomniejszych rzeczy, które nie są warte wspomnienia. A później już z górki...
Klamerki drewniane, świeczki z wosku pszczelego. Strecz. Wanda (magicwand), kolejne kulki, wibrujące jajeczka, pierwszy szklany dildek i szklane analne korki. Trzepaczka. Hak, knebel rozwierający, kolejne sznurki. Elektrostymulator. Znowu szkiełka, ogonek. Kijki. Rzemienie. Znowu sznurki, aż w końcu gruba i porządna smycz, i kolczatka.
Na wish liście wisi obecnie parę cudów-ale nie wszystko naraz. Największa satysfakcja płynie z czasu, jaki poświęca się danemu przedmiotowi, by odkryć jego wszystkie możliwości. Obecna wspólna kolekcja pewnie jest imponująca, ale to jeszcze nie koniec.
Z sentymentem wspominam nasz wspólny pierwszy zakup mimo wszystko ;)
A wpis powstał również jako odpowiedź na częste pytanie z jakim się stykam-jaka zabawka najpierw. Gdybym miała się cofnąć w czasie-to dalej jako pierwszy nabyłabym wibrator. A jako drugie kulki gejszy i wibrujące jajeczko plus mały analny korek. Takie małe rzeczy, ale skutecznie urozmaicają i stwarzają naprawdę wiele kombinacji ich użycia.
mój pierwszy niezbędnik był bardzo podobny. Nie było tylko korka. I też wiem, że przy teleportacji do przeszłości -zestaw został by ten sam ;)
OdpowiedzUsuńtak zwany basic :D niczym uniwersalna mała czarna w każdej kobiecej szafie ;)
UsuńUwielbiam Ciebie czytać :) zawsze twój tekst porusza moje wspomnienie :) przepraszam, że tak bezczelnie podglądam wasz świat :)
OdpowiedzUsuńbardzo mi miło, że lubisz czytać to, co piszę :)
Usuńi nie uważam że bezczelnie podglądasz ;) ja po prostu czasem muszę coś z siebie wyrzucić, coś mi siedzi, coś chcę powiedzieć... i właśnie po to to robię, żeby móc się tym podzielić. taka rola tego miejsca, że być może komuś również przypadkiem w czymś pomogę :)
i cieszę się, że wspominasz :) są rzeczy, do których zwyczajnie lubi się wrócić :)