Ostatnio często bywam na ogłoszeniówce internetowej. Szukałam oczywiście zupełnie czego innego, ale w podpowiedziach wyświetlił mi się on. Piękny wiklinowy kosz, idealny na owoce sezonowe (szczególnie jabłka, bo tych tygodniowo przetwarzam dość sporo). Zderzenie z rzeczywistością było zaskakujące, bowiem okazało się że kosz jest dużo większy, jak myślałam. Taki, że jak go niosłam na plecach za ucho, to schowałam się od barku do połowy ud. Inna sprawa, że jestem niska ;)
Dzieciarnia oczywiście od razu go zagarnęła do zabawy, my natomiast sobie powyobrażaliśmy, jakie jeszcze role może spełnić.
Na przykład kojec dla pieska.
Mistrz przywołał mnie gestem dłoni, nakazał klęknąć przed sobą, po czym nałożył czerwoną (nową) obrożę - taką, która jest dla mnie sygnałem o rozpoczęciu petplay (i wejścia w subspace, tak głęboko, jak tylko się da) i zakazie mówienia, co najwyżej szczekania/warczenia/skomlenia/wycia. Po jej nałożeniu kazał iść do wiklinowego kojca i tam chwilę posiedzieć, następnie wykonać kilka poleceń głosowych. Zadowolony, przywołał do siebie na powrót i nakazał pieszczoty oralne, bez użycia rąk. Miło i przyjemnie, komunikacja głównie niewerbalna, zero jakichkolwiek zaprzeczeń w głowie. Za użycie ręki zostałam sprowadzona na ziemię, Mistrz zaaplikował mi na łechtaczkę urządzonko. Z dociśniętą głową do Jego stopy próbowałam się skoncentrować, ale wykonywanie kolejnego zadania wykluczało dojście - co spowodowało rozstrojenie bo ani jednej czynności, ani drugiej nie mogłam zrobić w pełni. Dopóki nie nakazał wejść na łóżko i usadowić się łapkami na swoich kolanach. Jeden orgazm wywołany dmuchawcem sprawił, że z tego łóżka zleciałam, wyprostowana jak struna. Ot, taka dziwna reakcja ciała. Za to dostałam parę klapsów. Dalsza "współpraca" przebiegła bez zakłóceń (...)
Po, oklapłam w sumie bez siły i głosu na łóżko. Mistrz wytarł mnie chustką, pogłaskał, zdjął obrożę.
- saro, wróć.
Wróciłam do siebie.
Co do wykorzystania kosza - następnego dnia weszłam do środka żeby zrobić parę fotek (jedno ze stałych zadań), ale nie mogłam się powstrzymać przed użyciem linki. I mi się zamarzyło, takie całkowite wplecenie kogoś linkami w koszyk; całkowita integracja uwięzionego ciała i wiklinowych gałązek. Ech... Pomarzyć można ;)
Nie musisz marzyć. Zgłaszam się na ochotnika do ćwiczeń :D
OdpowiedzUsuńwidzisz, i proszę, nie pomyślałam ;) zapraszam na kawę w takim razie :*
Usuńja też, ja też.....:)
UsuńAnanka jak tylko będziesz :*
Usuń