środa, 20 marca 2019

słowo o pieniądzach

  • Pieniądze... To dla mnie twarda granica. Temat drażliwy odkąd pamiętam - nie chcę wnikać w przyczyny tego stanu, bo te są w tym momencie nieistotne. Bardzo długi czas jakiekolwiek żarty dotyczące finansów potrafiły mnie uderzyć w środku bardzo boleśnie - mimo że od zawsze pieniądze były na szarym końcu mojej listy rzeczy niezbędnych do szczęścia. Jeden ze skutków przeszłości taki że, pomimo małżeństwa i pełnego zaufania do Niego, mam swoje własne konto bankowe do którego On niekoniecznie ma dostęp, ale oczywiście jest na bieżąco co i jak.
  • Uwielbiam obdarowywać. Uwielbiam to uczucie szczęścia, kiedy obdarowana osoba jest z tego faktu zadowolona. Uwielbiam zaskakiwać Mistrza swoimi spontanicznymi pomysłami, z których czerpie radość, i to nie są tylko materialne rzeczy, które na pewno Mu się przydadzą (choćby ostatnia realizacja: nocna wspólna kąpiel przy świecach, z butelką wina). Z wzajemnością - uratował mnie, i do tej pory otrzymuję od Niego to, co dla mnie jest najcenniejsze. Choć na początku potrzebowałam tylko się odwdzięczać, z czasem przeszło to w idealną wymianę barterową. Spełniam obowiązki wobec Niego i w naszej przestrzeni z przyjemności - nie z przymusu.

Dostałam prezent od Mistrza za (jak to określił) dobrą, naprawdę dobrą służbę z której jest zadowolony. 

I choć wiem, że Jemu w co najmniej takim samy stopniu sprawia obdarowywanie mnie, zwłaszcza że to nagroda, to długo nie mogłam sobie po tym miejsca znaleźć. Wiem doskonale jakie szczęście daje dawanie, a mimo to gdzieś z tyłu głowy siadło, że to za dużo. Choć ostatecznie mam radochę niesamowitą, to moment wręczenia wyglądał zupełnie inaczej. Jestem szczęśliwa - nawet bardzo - bo to coś, co było w moich planach zakupowych na ten rok. Wiadomo - są ważniejsze wydatki, koszta czy zobowiązania. Samodzielnie w skarpetę jestem w stanie odłożyć tylko to, co dostanę, lub zarobię w pracach dorywczych, przy czym wydatki domowe / na dzieci mają priorytet.
Tym bardziej, że dołożył mi do tatuażu, który miałam robić jesienią. Więc... Tak, jestem zaskoczona. Czuję się bardzo doceniona. Zwłaszcza, że zrobił to sam od siebie. Staram się nie myśleć o prawdopodobniej kwocie końcowej, jaką wyłożył i nie kalkulować, na co mogłyby te pieniądze pójść.
Decyzja została podjęta a ja nie mam zamiaru podważać Jego decyzji.

Dziękuję. ❤❤

4 komentarze:

  1. Doskonale Cię rozumiem. Ja też uwielbiam obdarowywać, ale kiedy R. robił mi prezenty, zwłaszcza drogie, to dziwnie się czułam i nie mogłam w tym odnaleźć... Choć były zawsze zajebiste... Jakoś tak mi było dziwnie, kiedy na mnie wydawał. Ale na pewno wiedział co robi. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Heh.. powinnam przyczepić się do jednego ze zdań i rozwinąć :P :* :D
    Nie będę tu chwalić Mistrza, ale i tak wiesz jakie mam zdanie.
    Dobrze że Go masz a On ma Ciebie :** (nie wspomnę już o klonowaniu, bo będę monotematyczna ciut :D )

    OdpowiedzUsuń