poniedziałek, 10 września 2018

lekcje.

Jako, że ostatnie paręnaście dni wypadłam z formy, Mistrz zareagował sesją, na której postanowił "przypomnieć" mi kilka istotnych rzeczy. Wcześniej oczywiście odbyła się rozmowa o moim stanie; mieliśmy różne wnioski natomiast jeden efekt, na który złożyło się wiele czynników. 
W każdym razie na dzień dobry został mi zabrany wzrok, a później możliwości swobodnego ruchu. Zawiązał mi ręce nad głową, a później pojedynczo nogi w zgięciu. Idealny dostęp. Później dostałam na chwilę klamry wibrujące na wargi sromowe - pomimo, że były to te powlekane silikonem, po chwili się zaczęły wpijać. Próba penetracji w tym wypadku była zwyczajnie bolesna, więc przepiął je na sutki (i tam już zostały). Żeby podręczyć bardziej, dowiązał mi wandę do nogi, a do cipki włożył najgrubsze szklane dildko jakie mam. I knebel z Jego bokserek, wychodzący z moich ust, owinięty wokół mojej szyi; idealnie blokujący wszelkie wydawane dźwięki.
Czułam, jak się wszystko ślizga, bo zaczęłam się pocić, zaczęło się ze mnie lać, zaczęłam odpływać... I wtedy wstała młodsza, natomiast Mistrz jak gdyby nigdy nic zostawił mnie w ten sposób i poszedł  ją ogarnąć. Starałam się nie dojść. Chociaż ciągłe wibracje otępiały i powodowały odrętwienie. Liny wpijały się w skórę nóg jak próbowałam nieco się poruszać, to trochę otrzeźwiało. Nie wiem, ile Mu to zajęło, 5 - 10 minut? Jak wrócił, to wraz z pierwszym orgazmem powiedział temat pierwszej lekcji. Potem kolejnej. I kolejnej, w sumie trzy razy przypominające to, co mam sobie utrwalić (po skończonym seansie musiałam powtórzyć, ale kwestia przypominania sobie na spokojnie była wyzwaniem). 
Co jest dla nas obu ciekawe, to że czwarty orgazm był tylko dojściem - bez cienia przyjemności. Nie umiem tego określić, ale to był tylko skurcz, który wywołał obojętność. Nigdy nie przeżyłam czegoś takiego. Myślałam że zemdleję, ale w negatywnym (jak pozytywnym) sensie. Mając porównanie do wcześniejszych seansów gdzie wanda chodziła porównywalny czas (około 1.5h), to jednak przerywanie wibracji dawało o wiele lepszy efekt jak teraz ciągłe włączenie przez ten czas. Odczuwanie po tym dojściu również było bardzo ograniczone.
Cóż, kolejna cegiełka do tego, co już wiemy. Natomiast mam wniosek: po tego typu sesjach stwierdzam, że Mistrza mogłabym określić jako sensualistę.




6 komentarzy:

  1. Przyszedł wrzesień i po kolei sunie lekcje mają (nie wyłączając mnie) ;) ale tak całkiem szczerze, to nieraz potrzebne jest takie przypomnienie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ewa, też pomyślałam że udzielił Mu się wrzesień ;)
      ale u mnie jakoś po przyjeździe taki spadek formy dopadł na zasadzie: aa, coś proponuje to się zgadzam, a jak nie proponuje nic, to też jest fajnie.

      Usuń
    2. Sara ... Uległa czy nie, każda kobieta powinna czasami "troszkę" prowokować :* :P ...lub poprosić o coś ;) Przecież tak też pokazujemy im, że są pożądani przez nas.

      Usuń
    3. Ananka i właśnie w tym rzecz że na prowokacje z mojej strony ochoty nie miałam, i stąd Jego reakcja, żeby sobie przypomniała że mogę ;)

      Usuń
    4. Sara, rozumiem...czasem tak bywa ;) sama miałam taki czas, że zwyczajnie nie miałam "serca" do takich prowokacji, aż w końcu Pan powiedział, że dawno suki nie widział i że nie powinien się musieć o to upominać :P

      Usuń
    5. o właśnie, coś w tym stylu Ewa ;)

      Usuń