Wieczór.
Mistrz wygania pod prysznic, a sam przychodzi po ciut dłuższej chwili, w ręku trzymając łańcuch, kolczatkę, żel i tajemniczy, aksamitny woreczek (o tym kolorze to zapewne był świder, choć mogłam się mylić). Nałożył obróżkę (kolcami odwiniętymi od skóry), dopiął smycz i wymógł postawę, zaczął palcem delikatnie rozciągać tyłek. Pierwszy błąd, bo się wystraszyłam bólu tego typu, twardo jednak starałam się dawać radę. Świder przy wchodzeniu dość się rozpycha, ale do przeżycia; nie mając jednak zbytniej ochoty na jakiekolwiek aktywności.....
Nakazał wstać, ale to szkiełko jest na tyle długie, że proste stanie było wykluczone. Wymienił więc na zwykły korek, nakazał z wanny wyjść, klęknąć. Wepchnął fiuta głęboko w gardło - niemal do kaszlu... Tu drugi błąd, bo to moja granica i ciągle później się bałam, że Mu, kolokwialnie mówiąc, pokażę z bliska co było na kolację. Jego z kolei, że próbował balansować na akurat tej granicy, próbując ja nieco przesunąć. Cóż, Jego prawo a dura lex sed lex.
Robiłam co kazał, choć bez polotu oraz większych chęci. Ot, byle odbębnić, choć On naprawdę się starał. Nie byłam jednak w stanie wykonać poleceń z chęcią - może i bym była, ale emocje wzięły w górę i uniosłam się dumą, że oto mnie zmusza do czegoś, czego nie chcę, więc już ja Mu pokażę. Co skutkowało Jego irytacją i przywracaniem mnie do pionu w dość brutalny sposób. Reszta tego seansu upłynęła w formie bezosobowej (w końcu taki był cel), najbardziej podobało mi się wyjście nago na balkon i robienie Mu dobrze ustami.
W każdym razie, nie byliśmy w stanie o tym porozmawiać od razu z racji późnej godziny. Do sprawy wróciliśmy na dzień następny przy śniadaniu, powoli ją rozstrząchając, na spokojnie. Powiedziałam, co mi nie pasowało, On też wytknął mi kilka rzeczy których nie powinno być. Ja świadomie i szczerze przeprosiłam, On również.
I jak już się oczyściłam z tego wszystkiego, to zeszłam na kolanka, łapiąc Go za tyłek, migrując powolutku w stronę szafki z Nim w tej pozycji i rozpinając guziczek w Jego bokserkach. (...)
Nadrobiłam z dziką chęcią wszystkie polecenia z wcześniej.
Nakazał wstać, ale to szkiełko jest na tyle długie, że proste stanie było wykluczone. Wymienił więc na zwykły korek, nakazał z wanny wyjść, klęknąć. Wepchnął fiuta głęboko w gardło - niemal do kaszlu... Tu drugi błąd, bo to moja granica i ciągle później się bałam, że Mu, kolokwialnie mówiąc, pokażę z bliska co było na kolację. Jego z kolei, że próbował balansować na akurat tej granicy, próbując ja nieco przesunąć. Cóż, Jego prawo a dura lex sed lex.
Robiłam co kazał, choć bez polotu oraz większych chęci. Ot, byle odbębnić, choć On naprawdę się starał. Nie byłam jednak w stanie wykonać poleceń z chęcią - może i bym była, ale emocje wzięły w górę i uniosłam się dumą, że oto mnie zmusza do czegoś, czego nie chcę, więc już ja Mu pokażę. Co skutkowało Jego irytacją i przywracaniem mnie do pionu w dość brutalny sposób. Reszta tego seansu upłynęła w formie bezosobowej (w końcu taki był cel), najbardziej podobało mi się wyjście nago na balkon i robienie Mu dobrze ustami.
W każdym razie, nie byliśmy w stanie o tym porozmawiać od razu z racji późnej godziny. Do sprawy wróciliśmy na dzień następny przy śniadaniu, powoli ją rozstrząchając, na spokojnie. Powiedziałam, co mi nie pasowało, On też wytknął mi kilka rzeczy których nie powinno być. Ja świadomie i szczerze przeprosiłam, On również.
I jak już się oczyściłam z tego wszystkiego, to zeszłam na kolanka, łapiąc Go za tyłek, migrując powolutku w stronę szafki z Nim w tej pozycji i rozpinając guziczek w Jego bokserkach. (...)
Nadrobiłam z dziką chęcią wszystkie polecenia z wcześniej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz