Wieczór zapowiadał się niepozornie, ale to była tylko cisza przed burzą. Kątem oka zauważyłam, jak zanosi jedno z pudełeczek z pufy (to z metalowymi różnościami) do łazienki. Wiem, że w ten dzień miałam Go ogolić, więc chyba po prostu przeczuwałam, co zamierzał.
Przede wszystkim hak, uprosiłam w cipkę (nie byłabym w stanie tego dnia użyć go zgodnie z przeznaczeniem) i na tym skończyły się dla mnie ustępstwa. Dostałam knebel hakowy na / w usta, kolczatkę na szyję (kolcami odwiniętymi od ciała), klamerki z obciążnikami, hak w cipkę, dowiązany od przodu paskiem. I wszystko w wannie, gdzie przy takim asortymencie jeden niewłaściwy ślizg kolana sprawiał dodatkowy ból. Miejsce zmuszało do trzymania odpowiedniej postawy, co z kolei zmuszało do napinania mięśni. Ale tym razem właśnie o to chodziło, żebym odczuwała ból, dużo bólu, dyskomfort - i mimo tego wszystkiego skupiła się na zadaniu. Umycie Jego włosów, połączone z akrobacją wychodzenia z wanny (hak w cipce uwiera w wredny sposób). Kolejne akrobacje związane z goleniem i przekręcaniem się do zlewu, aby każdorazowo odczyścić i przepłukać maszynkę. Starałam się skupić, naprawdę starałam się myśleć tylko o tym, co robię, ale sutki piekły, hak uwierał, ślina leciała i poczułam narastający wstyd z powodu tego, jak wyglądam. Jak boli, jak zaczęłam się wykrzywiać. Miałam ochotę rzucić to wpizdu jasną, wsadzić Mu maszynkę do nosa, wstać, wyjść i położyć się spać, ale co by to dało, poza frustracją i wkurwieniem? To tylko moje odczucie, a chwilowe nastroje związane z huśtawką hormonalną idą w takich momentach do kosza, bo w ciągu pół godziny jestem w stanie mieć kilka stanów skupienia. Nieważne.
Zrobiłam, co miałam zrobić, wykonałam zadanie, umyłam, ocieplił mnie nieco wodą, wkurwiony zdjął jedną z klamerek (franca co chwila zsuwała się tak, że - wprawdzie nie spadała - ale wżynała się w sutka do świdrującego bólu, którego w takim natężeniu miało nie być). Wystarczająco już bolały mnie wypłaszczone stopy, na których klęczałam. W pewnym momencie zrobił coś, przez co z pojękiwania i chlipania zaczęłam płakać - ze wstydu. Nie z bólu. Z tak cholernie wielkiego wstydu, że nawet nie jestem w stanie tego opisać. Chciałam się schować, dosłownie zniknąć, żeby na mnie nie patrzył... A On z kolei widząc to, zaczął pogłębiać ten stan jeszcze bardziej, absolutnie nie pozwalając mi na jakiekolwiek zamknięcie się. Do momentu, w którym już się nie wstydziłam, choć zdążyłam się poryczeć nieźle.
Eksplozja emocji, ale wszystkich negatywnych, nazbieranych w ostatnim czasie; one z kolei wypłynęły wraz ze łzami, śliną i wydzieliną. Wypłynęły wraz z jękiem, szamotaniem się - a później opadły ze spokojem, w oczekiwaniu na kolejne klapsy na mokrą skórę. Łzy na twarzy wymieszały się ze spermą spływającą po policzkach i zamieniając w posiłek który On, swoją dłonią, zagarnął do moich ust.
Zapewne nigdy w życiu nie wyglądałam tak, jak wtedy. Zbrukana, "brudna", zapłakana, złamana, opuchnięta. Ze śladami po kolcach, po klamerkach, po dłoniach. Ze wzrokiem w którym było widać ból, uwielbienie i błaganie o więcej.
(Wiem, jak wyglądałam, bo musiałam patrzeć w lustro; dziwny widok).
Ale choć znowu mnie cholernie zawstydziło, to bardzo szybko minęło to odczucie, wraz z pierwszym pchnięciem. Cudowne wszystkojedno, oddanie się Jemu, oddanie Mu tego wstydu oraz wszelkich odczuć, że źle wyglądam, ze brudna, że śmierdzę, że czegoś nie powinnam.
W zasadzie w momencie wejścia w subspace znikam, oraz pojawiam się. Wraz z pojawieniem się spada zbroja, którą noszę na codzień i staję się naga. A ta scena była wyjątkowa, bo nigdy nie płakałam z powodu wstydu przy Nim. Myślałam, że wyzbyłam się wszystkich czynników, które ten wstyd powodują, a tu proszę, nie przewidziałam takiej sytuacji.
--------------------------------------------------------
Tak czasem się zastanawiam, co sprawia, że się wstydzę? Czy wstydzę się sami przed sobą? Czy jednak przed kimś? Czy jest to kwestia genów? Wychowania? Nawyków? Obaw przed negatywną oceną? Jeśli tak, to dlaczego?
Gdzieś przeczytałam (konkretniej:
tu, że
"im bardziej nasze prywatne wyobrażenie o tym, >jak należy się zachowywać< odbiega od przekonania >jaki jestem (ja - realnie)<, tym częściej i intensywniej wstyd może być odczuwany"
I w pełni się z tym zgadzam.
#ból #poniżenie #wstyd