niedziela, 10 lutego 2019

luźna rozkmina

Sztuka a klimat, czyli kolejna moja luźna rozkmina na temat różnic i cech wspólnych.

Sztuka. 
W zasadzie jest ciężko zinterpretować, co tak naprawdę określa sztuka - zależne tak bardzo od odbiorcy, czasu, miejsca, przekazu. Może być wszystkim i niczym. Można w tym słowie zawrzeć zarówno dzieło Klimta, jak i mural w mieście, wykonany przez anonimowego graficiarza. Dzieła muzyczne Chopina, lub chwytający za mózg występ ulicznego grajka. Nietypową instalację (choćby "Fontanna" autorstwa Duchampa), czy feerię kolorów w "Umbrella sky" w Aguedzie.
Uważam, że sztuka jest sztuką jeśli ma odbiorcę, który jest w stanie zinterpretować po swojemu to, co widzi; czasem trafnie odgadując zamysł twórcy, czasem zupełnie się z tym zamysłem rozmijając.
Niekoniecznie opinia odbiorcy musi być pozytywna.
Choć krytyka jest integralną częścią sztuki to dobrze, jeśli nie jest bezsensowna, dla samego krytykowania. Konstruktywne uwagi często bolą twórcę i palą do żywego, ale u ambitnych często też powodują dalsze doskonalenie się. Dużo zależy również od artysty, co tak naprawdę chciał swoim dziełem osiągnąć - czasem są dzieła nastawione tylko na rozgłos (w końcu, czasem nieważne co mówią, ważne że mówią).

Klimat.
Tu również jest zarówno artysta i odbiorca, ale zdecydowanie częściej grono odbiorców jest węższe, kameralne. Klimatyczni zresztą są niesamowicie tolerancyjni i otwarci. Zdecydowanie pomaga zrozumienie często poprzez praktyki własne.
Oczywiście ci niepowiązani klimatem, stukają się w czoło, odwracają wzrok, lub odprawiają egzorcyzmy, kiedy widzą bedeesemowe zdjęcie. Osoby uwiecznione nierzadko całe w śladach po uderzeniach, lub poprzekłuwani różnymi rzeczami. Czasem jednak są to kontrowersje na granicy, które nawet wśród ludzi lubiących praktyki bdsm budzą niesmak lub bulwers.
Po jakiej granicy jednak wkrada się poprawność polityczna, oto rzecz ciekawa.

I sztuka, i klimat mają zarówno zaskakująco wiele wspólnego - podstawowa (i najważniejsza) różnica jest taka, że klimat bdsm dotyczy raczej tylko jednej dziedziny, może być zaledwie fragmentem sztuki. Sztuka zaś dotyczy wszystkiego.
Druga rzecz to taka, że w przypadku klimatu, często ewentualna krytyka uderza mocniej, bezpośrednio. Interpersonalnie powstają więzi, które też mogą wpływać na indywidualny odbiór tego, co bywa przedstawiane.
Tak jak w sztuce, bywa owczy pęd tego, co się podoba, nawet jeśli tak nie jest. Zresztą, kto jest w stanie w pełni zrozumieć - i szczerze powiedzieć, że podobają mu się dzieła np. Saimana Chow?

Jest jeszcze jedna, moim zdaniem istotna rzecz - co uznajemy za ocenę, a co za opinię. Często spada argument w stylu: kto ci dał prawo do oceny?
Być może to jest wpisane w człowieka (w 2000 roku zrobiono badanie dotyczące rasizmu, wykazując aktywność ciała migdałowatego, w momencie niepożądanym).
Być może przez nasze wychowanie, utrwalone stereotypy, lub odruchowe zachowania w określonych sytuacjach. Nie każdego stać na empatię. Ale tu zapewne można długo dywagować.





2 komentarze:

  1. Każdy chyba zna zdjęcie „Afgańska dziewczynka” i jej piękne zielone oczy.
    Jest to zdjęcie, które wywołuje we mnie zarówno zachwyt jak i smutek wypływający z historii bohaterki.
    Jak napisałaś - nie każde dzieło jest oczywiste i każdy odbiera je na swój sposób.
    Co prawda nie odprawiam egzorcyzmów, ale nigdy nie spojrzę z zachwytem na posiniaczone i zmaltretowane ciało innego człowieka. Mimo, iż w tle takiego zdjęcia najpewniej jest ogrom przyjemności przy zadawaniu kolejnych razów… nie umiem odnaleźć w tym piękna.
    Jako osoba dość kontuzyjna :P, w siniaku widzę wylew, który powstał na skutek uszkodzenia naczynia krwionośnego.
    Jako osoba obserwująca swoje ciało zwracam uwagę na siniaki, których się dorabiam.
    Mam świadomość, że zarówno te, które powstają zbyt łatwo (prawie samoistnie), oraz te, które znikają podejrzanie długo - mogą być symptomem tego, że coś złego dzieje się z moim organizmem.
    W ten sposób moje ciało daje mi sygnał, że powinnam się nim zająć.
    A ja… lubię moje ciało :).
    Wracając do sztuki – nie podziwiam ciał „malowanych” wylewami podskórnymi, aczkolwiek rozumiem, że takie wyrażanie siebie może mieć zwolenników.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. a widzisz, czasem warto odprawić egzorcyzm, w postaci wyjęcia kabla od neta ;)

      również nie odnajduję piękna w obiciach, ale mam świadomość tego, że zabawa w ich tworzeniu była przednia. stąd nasunęło mi się porównanie ze sztuką, bo są rzeczy których łatwo nie zrozumieć i nad interpretować. co do zdrowotności zgadzam się z Tobą. a długo utrzymujące się siniaki mogą świadczyć o anemii ;)

      Usuń