Cóż, a raczej był to tak miły wieczór, że winko miło wchodziło w ciało. Białe, słodkie, nie za mocne co ważne, lekkie, musujące wino. Ciepły, letni wieczór. W miarę wczesna pora nocna, taka w której jeszcze można trochę pohałasować.
Już podczas rozlewania do kieliszków zaczęła się gra.... Zwykła rozmowa w którymś momencie przeszła we wspominki tego, co czasami było grane w sypialni, czego używaliśmy. I tak, w którymś momencie przy trzeciej butelce wyskoczyłam z ubrań i ułożyłam się w podnóżek u nóg M. Dopił swoje wino niespiesznie, wykładając na mnie mocniej nogi. Ja w międzyczasie cieszyłam się chwilą, bo naprawdę uwielbiam tą pozycję.
Nakazał mi tak zostać, sam poszedł do innego pokoju po kilka rzeczy. Szklane większe dildo, mniejsze szklane przydasie. Niestety, żel zostawił - a złota zasada przy szkle, ma być poślizg.
Wrócił, rozebrał się. Nakazał mi go wziąć do ust. Zaleta lekkiej alkoholizacji - mój ultra czuły nos nie miał nic do pogadania, również i ja nie przejmowałam się, że jestem po całym dniu. Ssałam, i po prostu cieszyłam się, że to robię. Że zaczyna twardnieć i pęcznieć coraz bardziej. Że zaczyna oddychać coraz szybciej.
Rzucił mnie na łóżko.
Zaczął sprawdzać, testować, wkładać. W cipkę, w usta, w tyłek. Palce, szkiełka, dildka. Pieścił, dotykał, naciskał. Palcami, językiem, sobą. Raz po raz, uniesienie, euforia, wzmocnione odczucia. Grał jak na instrumencie, którym jestem w Jego rękach. Wchodził we mnie, wespół z dildkiem. Wrażenie dwóch we mnie..... Awww! Leżałam i oddawałam Mu ten spektakl. W którymś momencie rozpuściłam się dość mocno. Nie na tyle jednak, by nie zacząć odczuwać powoli pieczenia z ocierania się szkła, w niewielkim fragmencie, ale jednak. Żel całkowicie usunął problem. A ponieważ mieliśmy go już w ręku, seks analny wyszedł jak złoto.
Rany.... To było dość... Długie spotkanie, podczas którego moje trzy dziurki zostały wykorzystane do cna.
Chcę jeszcze....