Zwykły seks. Zwykły!
Zwykłe zbliżenie dla odstresowania, takie małżeńskie, dla odpoczynku, dla bliskości. Lekko niekonwencjonalne jednak, jako że nałożyły się na siebie dwie potrzeby: seksu i głodu. Nie chcieliśmy wybierać, wiecie jak jest.
Nago, popełniłam legalną kulinarną zbrodnię jaką jest zupka instant w plastikowym kubeczku (kurczak po tajsku z limonką, wersja limited biedronka, jakby ktoś pytał tak bardziej szczegółowo). Czekając te trzy minuty, zdążyłam przywitać się z jegomościem penisem, więc kiedy wróciłam już z gotowym kubeczkiem, On i on czekali niecierpliwie.
Nie spieszyło się nam, usiadłam wygodnie, moszcząc się jak kokoszka na specyficznej grządce, jedząc i również karmiąc Mistrza na Nim samym. Bo dlaczego by nie? Przynajmniej wyszło zabawnie, a makaron serio był pyszny. Lekko ostry. I zsuwał się z widelca w sposób niekontrolowany.
Nasz kolejny pierwszy raz zaliczony.
Tak, mamy taką prywatna listę pierwszych razów, bo lubimy czasem siąść przy % i się pośmiać.
Potem już było super, skóra do skóry, nigdzie się nie spieszyliśmy. Długo. Ostatnio praca daje się we znaki nam obojgu, więc nie było czasu na nic dłuższego. A tu proszę, najpierw jedzonko w miłej atmosferze, a potem schodziliśmy sobie coraz niżej i niżej, od podręcznikowej wanillki do jego roli Właściciela, a mojej: ręczniczka, poduszki, zabawki i czego tam jeszcze On nie chciał i czego potrzebował w danej chwili.
Ostatnią rolę jaką przyjęłam, to podnóżek dla zmęczonych nóg Mistrza, który z kolei siedząc na łóżku wydał polecenie, abym na Jego oczach (z Jego stopami w dolnej części pleców i z Jego spermą w cipce) doszła robiąc sobie pingwinkiem. Szaleństwo, bo będąc na podłodze nie mam żadnych barier i zahamowań, no chyba że za ewentualne ograniczenie można by uznać moją własną barierę wstydu. Ale ten... Nie istnieje, nie po tylu latach, ćwiczeniach i naukach.
W każdym razie okazało się, że po tych trzech razach zostawiłam sporą kałużę płynów ustrojowych. Nawet zrobiłam jej zdjęcie.
Szaleństwo.
Wszystko, absolutnie wszystko siedzi w mojej głowie. Każdorazowo dochodzę na mokro poza łóżkiem. Bardzo mokro. Bardzo.
Na łóżku - czyściutko, prawie suchutko, komfortowo.
Na podłodze brudna szmata. Całkowicie dobrze mi z tym.